Samurai Warriors 5 - pierwsze wrażenia

Samurai Warriors 5 /materiały prasowe

Seria Samurai Warriors powróci już za miesiąc pod postacią Samurai Warriors 5, a ja już teraz miałem okazję zapoznać się z jej najnowszą odsłoną. Czy zapowiada się triumfalny powrót?

Dla osób niezorientowanych w temacie krótkie wyjaśnienie. Samurai Warriors to seria zapoczątkowana w 2004 roku, jeszcze w epoce PlayStation 2 oraz pierwszego Xboksa, reprezentująca podgatunek musou. Próbując przetłumaczyć to na "nasze", można powiedzieć, że to specyficzny rodzaj hack'n'slasha, w którym wcielamy się w potężnego bohatera, przenosimy się na ogromne pole bitwy, wypełnione po brzegi przeciwnikami, a następnie w pojedynkę odmieniamy przebieg potyczki. Podobna rozgrywka czeka na nas w Samurai Warriors 5. Jego twórcy - studio Omega Force - to prawdziwi mistrzowie (pod)gatunku.

Reklama

Piąta odsłona popularnej serii przenosimy nas do Japonii z okresu Sengoku, przypadającego na lata 1467-1615. Głównym bohaterem jest Nobunaga Oda, jeden z najważniejszych przywódców w historii kraju. Fragment, z którym się zapoznałem, szczegółowo wprowadził mnie w przedstawione wydarzenia - zarówno przy pomocy cutscenek na silniku gry, jak i prerenderowanych przerywników filmowych. Warto zaznaczyć, że Nobunaga to nie jedyna postać, którą pokierujemy. Ja miałem okazję powalczyć jeszcze w skórze paru innych wojowników, takich jak Ieyasu Tokugawa czy Toshiie Maeda.

Samurai Warriors 5 to z jednej strony upragniona kontynuacja dla wszystkich fanów serii (nie brakuje uśmiechów w ich kierunku), a z drugiej gra, w którą śmiało mogą pograć także ci, którzy nie mieli z nią jeszcze do czynienia. Autorzy na początku przybliżają podstawowe zasady i pozwalają zapoznać się po kolei z poszczególnymi mechanikami. A skoro o mechanikach mowa, to warto dodać, że od teraz każdy wojownik może korzystać z dowolnej broni (choć każdy reprezentuje inną klasę i tylko z typowym dla siebie orężem może korzystać ze specjalnych zdolności), a zdobyte podczas walki dodatkowe punkty doświadczenia możemy wykorzystać do ulepszenia postaci innej niż ta, którą kierujemy podczas danego starcia. Rozwój wojowników kręci się zaś wokół drzewek umiejętności.

A jak wygląda walka? Dokładnie tak, jak się spodziewałem. Ot, trafiamy na otwartą planszę, na której czekają na nas setki przeciwników do pokonania. By ich zgładzić, biegamy, skaczemy, wywijamy orężem na lewo i prawo, wykonujemy efektowne kombinacje... Na ekranie dzieje się tyle, że trudno nad tym zapanować, ale na tym właśnie polega urok musou. Wystarczą lekkie i ciężkie ciosy, skok, doładowania oraz specjalne umiejętności, aby podczas walki poczuć swobodę, siłę naszej postaci oraz nie lada przyjemność z eliminowania zastępów naszych wrogów, w tym także bossów. Co i rusz otrzymujemy także nowe zadania do wykonania. W Samurai Warriors 5 - podobnie jak w poprzedniczkach - nie ma miejsca na nudę.

Choć do premiery pełnej wersji Samurai Warriors 5 pozostał niespełna miesiąc i do tego czasu to i owo może się jeszcze zmienić (raczej tylko na lepsze), już teraz jestem niemal pewien, że to gra, która zaspokoi oczekiwania wszystkich fanów, a przy okazji może przyciągnie do gatunku musou nowych entuzjastów. Jeśli lubicie efektowne, dające dużo swobody starcia, czuję, że zaprzyjaźnicie się z tym podgatunkiem w mgnieniu miecza.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama